Prowincja Chrystusa Króla

Wyższe Seminarium Duchowne

Zarząd Generalny SAC

Zjednoczenie

Prowincja Zwiastowania Pańskiego

Instytut Pallottiego

Bł. ks. Józef Jankowski SAC

ŻYCIE I MĘCZEŃSTWO

1. Droga do kapłaństwa

Urodził się 17 listopada 1910 r. w miejscowości Czyczkowy, na Pomorzu (parafia Brusy), z rodziców Roberta i Michaliny z domu Peplińskiej. Był drugim z kolei synem z ośmiorga dzieci. Sakrament chrztu świętego otrzymał 20 listopada 1910 r. w kościele parafialnym, w Brusach. Matka, osoba religijna i mądra wychowawczyni mówiła o swoich dzieciach: Z dziećmi nie pieściłam się, nie miałam na to nawet czasu. Na żadne dziecko nie mogę się użalać. Ale ze wszystkich najlepszy był Józek. 24 września 1922 r. Józef przystąpił do Pierwszej Komunii św. Od najmłodszych lat odznaczał się głęboką religijnością, zamiłowaniem do modlitwy i zainteresowaniem sprawami duchowymi. Bardzo wcześnie zaczął też myśleć o kapłaństwie. Na początku roku szkolnego 1924/25 został przyjęty do pallotyńskiego gimnazjum w Sucharach, gdzie funkcjonowały tylko dwie pierwsze klasy gimnazjalne. Dalszą naukę odbywał w Wadowicach, na Kopcu, w Collegium Marianum. W czasie wakacji pomagał rodzicom, zarabiał na opłacenie nauki w seminarium; rodzina bowiem znajdowała się w trudnych warunkach materialnych. W Niższym Seminarium Duchownym należał do Kółka Misyjnego i gimnazjalnej orkiestry. Był pilny w nauce i bardzo dokładny w zachowaniu porządku dziennego.

W pierwszych dniach sierpnia 1929 r., po ukończeniu szóstej klasy gimnazjalnej, został przyjęty do nowicjatu w Ołtarzewie. Wielki wpływ na jego rozwój duchowy miała lektura „Dzieje duszy” św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Pociągała go jej „Mała droga”, wyrażająca się w wielkiej miłości i ofiarności wobec Boga i ludzi. Po nowicjacie wrócił do Wadowic, na Kopiec, aby ukończyć gimnazjum Po złożeniu egzaminów maturalnych rozpoczął tam pierwszy rok studiów filozoficznych.

W jednym ze swoich listów do rodziny pisał: Bardzo mi się podoba na filozofii... staram się jak najskrupulatniej wykorzystać czas naukę, bo czas już nie wraca, a ksiądz powinien mieć duży zasób wiedzy, zwłaszcza w obecnych czasach i dużo łask wypraszać sobie u Boga w czym proszę mi pomagać modlitwą. Także w życiu duchowym stawiał sobie wysokie wymagania. Walczył ze swoimi wadami i starał się zdobywać cnoty: pobożności, usłużności i pracowitości. Drugi rok studiów filozoficznych odbywał w Sucharach. Przez cały czas studiów utrzymywał ścisły kontakt z rodziną. W trosce o jej dobro duchowe zachęcał, np. do intronizacji Najświętszego Serca Jezusowego w domu rodzinnym. Na srebrny jubileusz małżeństwa swoich rodziców napisał długi, wzruszający list. Można powiedzieć, że był gorliwym duszpasterzem swojej rodziny. Pomagał jej kroczyć drogą wiary, modlitwy, świętości i apostolskiego zaangażowania.

Po ukończeniu filozofii odbywał studia teologiczne – trzy lata w Sucharach i jeden rok w Ołtarzewie. Nauka nie przeszkadzała mu w dążeniu do świętości. Pisał do swojej matki: Chcę dążyć do wielkiej świętości i kochać Boga nade wszystko, ale równocześnie chcę być zapomnianym. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 15 sierpnia 1931 r. złożył pierwszą profesję w Wadowicach, na Kopcu. O tym wydarzeniu tak pisał do rodziny: Dzień poświęcenia się Bogu na ofiarę jest dniem radości i szczęścia. Co do mnie, ustami przyrzekłem wytrwać w Stowarzyszeniu przez jeden rok, ale sercem składałem przyrzeczenie wytrwania na zawsze (...) 10 maja 1933 r. otrzymał tonsurę i święcenia niższe z rąk ks. kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski; 5 maja 1935 r. – subdiakonat, a 5 lipca tegoż roku – diakonat.

Przed święceniami kapłańskimi w liście z 23 lipca 1936 r. wypowiedział swoją bezgraniczną ufność wobec Boga, głęboką wdzięczność wobec rodziców oraz pragnienie miłowania Boga ponad życie i zostania Jego wielkim apostołem. Pisał: Odkąd lepiej poznałem Boga i zrozumiałem, na czym polega doskonałość człowieka, zrodziło się w mojej duszy jedno pragnienie: ukochania Boga jak najgoręcej. Święty Paweł bardzo do tego zachęca, żeby ponad wszystkie dary, pragnąć daru miłości. Skoro Bóg pozwala pragnąć, zapewne chce, jak mówi św. Teresa „im więcej chce dać, tym więcej każe pragnąć”.

(…) Chcę zdobyć dla Boga wiele, wiele dusz, chcę być wielkim apostołem, ale to jest możliwe tylko przy wielkiej miłości Boga... Nie zadowala mnie być drugim Chrystusem tylko podczas Mszy św., chcę Nim być zawsze. Ale to możliwe będzie, gdy będę kochał Boga nade wszystko miłością doskonałą. Pragnę kochać Boga nad życie. Oddam je chętnie w każdym czasie, ale bez gorącej i wielkiej miłości Boga nie chciałbym iść na drugi świat. Jeżeli mi Pan Bóg tego daru w ciągu życia nie użyczy, ufam, że mi go da przy śmierci, byleby tylko pragnienie tego nigdy nie przygasło, ale stale wzrastało.

W listach pisanych do matki i do rodziny, zwracał się z ufną prośbą o modlitwę, aby był wierny wezwaniu Bożemu: Proście Boga, żeby serce moje wyzute z miłości własnej, zawsze było otwarte na przyjęcie łaski Jego, bym nigdy nie zapomniał Mu składać z siebie ofiarę, bo ofiara rodzi miłość, żebym zawsze jak najwięcej korzystał ze Mszy św., gdzie Bóg najwięcej daru miłości użyczyć mi pragnie.

2. Posługa duszpasterska

2 sierpnia 1936 r. w Sucharach otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa gnieźnieńskiego Antoniego Laubitza, a 5 sierpnia w kościele parafialnym w Brusach odprawił Mszę św. prymicyjną. Parafianie wzięli udział w uroczystości, wystawiając aż trzy bramy. Po wakacjach jeszcze przez rok studiował teologię w Ołtarzewie i opiekował się Krucjatą Eucharystyczną. Po całkowitym ukończeniu studiów seminaryjnych został przydzielony do pracy duszpasterskiej i katechetycznej w Ołtarzewie i okolicy. Głosił kazania niedzielne dla dzieci, opiekował się postulantami i biblioteką oraz często wyjeżdżał do okolicznych parafii, aby spowiadać. W końcu stycznia 1939 r. został sekretarzem Komitetu Pomocy Dzieciom.

Gdy we wrześniu 1939 r. front zbliżał się do Ołtarzewa, postanowiono, że nasi współbracia z Seminarium Duchownego przeniosą się do domów pallotyńskich, położonych na wschodnich terenach Polski. 7 września księża profesorowie i klerycy wyruszyli za Wisłę. W domu pozostał tylko ks. Józef oraz kilku braci. Zgłosili się dobrowolnie. Ks. Jankowski polecił zawiesić na szczycie domu obraz Matki Bożej Miłości. Takie postępowanie księdza Józefa było wyrazem nie tylko jego odwagi i gotowości na ofiarę z życia, lecz także jego żyw wiary w pomoc Bożą i szczególną opiekę Matki Najświętszej.

Coraz więcej ludzi uciekających przed działaniami wojennymi zatrzymywało się w gmachu seminaryjnym. Ksiądz Józef nikomu nie odmawiał schronienia i żywności. Gdy bomby padały na dom uspokajał, zachęcał do męstwa. Pomagał wzbudzać akt żalu doskonałego i udzielał rozgrzeszenia. Nawet w czasie największego zagrożenia odprawiał Mszę św. w kaplicy, spowiadał i udzielał Komunii św. Gdy na polach, w pobliżu domu seminaryjnego, toczyła się walka, ksiądz Józef spieszył, aby zaopatrzyć ciężko rannych, narażając przy tym swoje życie.

W połowie września do domu seminaryjnego wkroczyli żołnierze niemieccy. Kobiety i dzieci wywieziono. Pozwolono zostać tylko ks. Józefowi Jankowskiemu jako dozorcy i opiekunowi chorych. Seminarium zamieniono na szpital wojenny. Ksiądz musiał zająć się aprowizacją domu. Po odejściu Niemców w grudniu 1939 r. nasze seminarium przyjęło kleryków z różnych diecezji i zgromadzeń zakonnych. Dom zamieszkiwało wtedy ponad sto osób. Ksiądz Józef starał się dla wszystkich o wyżywienie i ogrzanie domu, co było wielkim problemem. Nie zaniedbywał także ubogich, wypełniał obowiązki duszpasterskie, słuchał spowiedzi, głosił kazania.

Klerycy cenili go jako dobrego spowiednika. Wielką wagę przykładał do kierownictwa duchowego. Niektórzy penitenci zapisywali sobie jego rady i starali się zapamiętywać je na całe życie. Oto niektóre przykłady jego nauk i wskazań:

— Bóg jest jak najwięcej zatroskany o twoją świętość. Pozwól Mu działać. Kochaj skupienie, ciszę i modlitwę, a usłyszysz głos Boga w duszy.

— Im więcej Boga miłować będziemy, tym większe rzeczy u Niego wyprosić możemy.

— Prośmy Boga, by nauczył nas cierpieć i innych uczyć cierpieć.

— Uświęcić się możemy tylko przez większą miłość. Według św. Tereski nie umartwienia i zaparcie się prowadzą do świętości, lecz ufność bez granic, dziecięctwo. Módlmy się o to, polecajmy się Matce Najświętszej.

— Gdy wyrzucimy z serca swego przywiązania ziemskie, miłość siebie Jezus nagrodzi nas nadmiarem, nauczymy się cenić łaskę krzyża, gdy go nam ześle.

31 marca 1941 r. ksiądz Józef został wybrany Mistrzem Nowicjatu dla kleryków i braci. Był zaskoczony nominacją, ponieważ nie czuł się przygotowany do takiej funkcji. A co jeszcze bardziej zastanawiające, był przekonany, że nie dojdzie do jej pełnienia. Jestem przekonany – mówił – że stanie się coś i że magistrem nie będę. I rzeczywiście tak się stało.

3. Aresztowanie i śmierć w Oświęcimiu

16 maja 1941 r. przybyło do Ołtarzewa gestapo z Warszawy i zaczęło się wielogodzinne przesłuchanie wszystkich mieszkańców domu. W wyniku przesłuchania ks. Józef Jankowski został aresztowany i wraz z ośmioma mieszkańcami domu wywieziony do więzienia na Pawiaku w Warszawie.

W czasie przesłuchań ksiądz Józef był opanowany i spokojny. Gdy go wyprowadzono powiedział do bliżej stojących: Do widzenia w niebie. Zarówno w czasie przesłuchań w Ołtarzewie, jak i w więzieniu na Pawiaku, brał na siebie całą odpowiedzialność za ewentualny powód aresztowania, chcąc w ten sposób uratować innych współbraci od aresztowania, a uwięzionych uwolnić. Nawet gestapowcy byli zdziwieni taką postawą księdza. W więzieniu był okrutnie bity. Mimo to, w kartce do współbraci napisał: Jestem szczęśliwy.

28 maja 1941 roku został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu tym samym transportem, którym wieziono o. Maksymiliana Kolbego, franciszkanina, świętego męczennika. Stamtąd napisał sześć listów do swojej matki, w których uspokajał rodzinę co do stanu swego zdrowia i prosił o modlitwę oraz o pomoc materialną dla siebie i dla swoich współbraci.

Ciężkie warunki obozowe przekraczały wytrzymałość jego wątłego i delikatnego organizmu. Już w październiku 1941 r. zakończył życie. Przeszedł drogę krzyżową, jak wielu innych więźniów. A jako kapłan katolicki był szczególnie prześladowany, poniżany i torturowany. Ks. Konrad Szweda w swoich wspomnieniach z obozu pisze: Ksiądz Jankowski został na wpół zabity przez krwawego Krotta, kapo komanda pracy „Babice". Następnego dnia już nie żył.

Stało się to 16 października 1941 r. Konrad Szweda pozostawił obszerniejsze wiadomości o postawie duchowej i apostolskiej oraz o cierpieniach i śmierci innych pallotynów, zwłaszcza księdza Franciszka Kiliana. O księdzu Józefie pisze krótko, że przeszedł on dobną drogę męczeństwa i jak inni został zamordowany z nienawiści do wiary i kapłaństwa Chrystusowego. W roku aresztowania i śmierci, ksiądz Józef miał zaledwie 31 lat, w tym 5 lat kapłaństwa

* * *

Pamięć o księdzu Józefie Jankowskim SAC była bardzo żywa, a opinia o jego świętości i męczeństwie szeroko znana, skoro już w 1947 r. na Zebraniu Generalnym Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Rzymie, został on wśród kilku innych kandydatów przedstawiony jako pierwszy godny wyniesienia na ołtarze, ponieważ oddał życie świadomie z miłości do Boga i bliźniego.

Ks. Henryk Kietliński